Posty

Obłęd

  Zarazili nas chorobą Konwulsje, ból i samotność Stracone pokolenie Pomieszanie zmysłów Depresja ostatnich z sercem Szczęścia nie kupisz Nie ja Nie Ty Cywilizacja stworzona dla głupców I każą Ci przy nich żyć Tolerować, przemilczać, akceptować Lecz nie ja Nigdy się z tym nie pogodzę Jeśli Bóg istnieje to spartaczył robotę A ja któregoś dnia będę śmiał się jak szaleniec I żaden lek już nie pomoże Żaden alkohol, narkotyk czy kobieta Obłęd - tylko on Cię wyzwoli

Sen

  Te uczucie gdy budzisz się rano i myślisz o samobójstwie. Zjada Cię od środka przez cały dzień. Już nic nie sprawia Ci radości. Chciałbyś płakać ale niewypada. Chodzisz ze spuszczoną głową. Przygarbiony jak starzec. Rozmyślasz czy jest jeszcze po co żyć. Lecz ten ból jest silniejszy. Marzę o leku zapomnienia. Papieros palony za papierosem. A przecież w śnie czujesz się taki spokojny. Latający po mieście otulony piękną kobietą. Lecz życie to nie sen a sen to nie śmierć. A po drugiej stronie nic nie ma. Wieczna ciemność i cisza. Czy tego pragniesz? Czy o tym myślisz cały dzień? Byle do nocy. Byle do snu. Może znowu Cię przytuli.

Ona

 Piszę te słowa dla Ciebie Bo Ty wiesz co to cierpienie Gdy nie cieszy już śpiew ptaków Kilometry wielkich miast chodników Łzy w deszczu aby nikt ich niewidział Gdy byliśmy dziećmi czy ktoś z nas to przewidział? Że cierpienie będzie na drodzę naszego życia Na świat będziemy patrzeć z ukrycia Paranoja zabiła nasze nadzieje Może znajdę kiedyś miejsce gdzie się ukryje Pomóc mogę Ci niewiele Lecz pamiętaj Twoje dobre słowo To ono znaczy bardzo wiele A gdy będę rozpaczał w samotności Zawsze będę myślał o Tobie moja piękności

Bruksela

 Z nieba deszcz a ulice już zalane Jesteś na dnie i czekasz na zbawienie Lecz Bóg światła i nadziei odszedł Pozostawiony samemu sobie w środku miasta Twe niebieskie oczy patrzące w górę obserwują błyskawice Muzyczne uszy wsłuchane w uderzenia piorunów Banknoty euro wilgotne w kieszeni czekają Aby wydać je na kolejne butelki wódki A twój umysł toczy wojnę z twoim sercem Mózg pragnie śmierci a dusza miłości Tabletki relanium leczą twoje delirium Popite alkoholem dadzą chwilowe ukojenie Wszystkie kobiety które kochasz pojawią się w twojej pamięci I od rozmyślań oderwie Cię bezdomny prosząc o euro Wędrówka myśli w poszukiwaniu sensu życia Wieczna ucieczka od najprostrzej odpowiedzi Gonitwa za zatraceniem i nicością Wiecznym odpoczynkiem A na bucie rozwiązana sznurówka

Ciemności

Gdy nastaje ciemność nadchodzą oni Hordy bez moralności chcące Cię okraść Jeśli nie dasz im czego chcą wyciągną noże Lecz Ty nie masz nic oprócz piwa i na następne Ich noże Cię bawią i śmiejesz im się w twarz Uznając Cię za wariata odchodzą szukać ofiar Czasem bieda i szaleństwo ratują Ci życię Którym i tak gardzisz.

Piękne Kobiety

Samotny poranek na ławce Łabędzie pływają w jeziorze Myśli rzucane w nicość Kolejne piwo wlane do żołądka Przeszłość odeszła Przyszłości nie ma Piękne kobiety na spacerze z psami Piękne kobiety biegają po parku Piękne kobiety otwierają lokale Piękny poranek żeby już się uchlać A w nocy pojadę do szpitala Z rozciętym łukiem brwiowym Bo za dużo wypiłem A piękne kobiety pójdą spać

Dziurawy Dach

Materac i koc mokry od deszczu Z dachu ciąglę spadają krople Śpię pod dachem dziurawym jak moja głowa Dwa piwa czekające na otwarcie Do rana daleko Jakiś Arab poczęstował mnie papierosem Chyba żal mu się mnie zrobiło Lecz mi już nie żal siebie Nawet nie mam już wstydu Moja bezdomna kobieta wraca z winem Cała mokra od deszczu i śmierdząca moczem Pije tak że już robi pod siebie Żywy trup kładzie się przy mnie Nigdy jej nie kochałem Jak można kochać śmierć?